poniedziałek, 27 lipca 2009

~


z porannego rozmycia muzyka wyłania chwile
pojedyncze pasma absolutnej ostrości
dotykam zmysłem atomowych granic percepcji
w tle tli się bezkres kwantów czasu roztartych w ciągłości

sobota, 25 lipca 2009

*


Drut kolczasty wyplatany z gwiezdnej materii
owinął się ciasno wokół twoich nadgarstków
Wyprężył giętkie cielsko w połyskliwym splocie
i pieszczotą bólu wgryzł się w skórę
Niedbałym ruchem dłoni mogę zmieniać konfigurację galaktyk
Tylko w moich ustach znajdziesz klucz do władzy
ale nigdy nie odważysz się po niego sięgnąć
trwaj więc
w blasku zniewolenia

puenta


zamykam oczy i szperam w zagięciach rzeczywistości
w wymiarach nierealności
niecierpliwymi palcami penetruję zakamarki codzienności
szpary zwyczajności
ustalam w ich obrębie granice możliwości
kresy przydatności
zanurzam język w zagłębieniach samotności
i upijam myśli każdym łykiem wina
i upijam wino każdym łykiem myśli
i spijam każdy łyk towarzystwa
by później łatwiej się wyrzygać

fałdka czerni


dotknęła mnie pustka wszechświata dłonią chłodną od obojętności
cięła warkoczem bezkresności po nagich łydkach
i zachwiała pewnością istnienia
oddechem próżni połaskotała po karku
aż wokół kręgosłupa owinął się wężowo dreszcz niepokoju
istota kosmosu o opalizujących oczach wgryzła się w szpik
i wysysa każdą kroplę energii, która mogłaby mnie wznieść
ponad podstawowy stan czystej potencji

zioniesz, pustko
po tylu latach masz nieświeży oddech
nie możesz dłużej kąsać
straciłaś wszystkie zęby staruszko

wtorek, 21 lipca 2009

megalomania


Żyję w tylu światach,
bo moja myśl się nie kończy.
Mój króliczy umysł
źródłem tylu nieskończoności,
że wszechświat bywa o mnie zazdrosny.
Ja – Wszechświat
mówię do was stworzenia
we mnie żyjące
kocham was,
ale
czasami
wolałbym
widzeć was
martwymi

znów zalęgło się truchło

Dlaczego,
najważniejsze,
kryjesz się tam,
gdzie załamuje się myśl?

wtorek, 7 lipca 2009

ostrze(że)nie


Ostrzę
    kawą
        ziarnistą goryczą trę powłokę zamazanych myśli

    wanilią z karmelem
        miękką tkaniną smaku muskam krawędź świadomości

    skondensowaną czerwienią
        mocą barwy ustalam  kształt grotu koncentracji

    światłem
        linią zwężoną w szczelinie powiek oświetlam efekty
       
Gdy wyostrzę

    słowem
        dostroję gęstą treść do struny zrozumienia

pst
    strzeż się
    o strzeż

piątek, 3 lipca 2009

drzwi


Zatrzasnęłam się.
Najpierw nie było nocy wcale. Później pojawiła się cieniutka kreseczka snu. Odkąd jest, zaczęły znikać dni.
Piątek nie raczył nastąpić. Przeżyłam dzisiaj sobotę, a teraz jest już niedziela wieczorem. Jutro poniedziałek, jestem pewna.

Zatrzasnęłam się w sennym pokoju z bezsennym oknem. Okno nie doświadcza miękkich zaśnięć i przebudzeń muskanych oddechem świadomości. Patrzy nocą, mrużąc drapieżnie powieki. Otwarcie gapi się w dzień.
A pokój? Pokój jak pokój. Cztery falujące ściany, drżące powietrze i drobinki kurzu podrygujące w rozproszonym światle lampy na rozległej tafli biurka o krawędziach amputowanych półcieniem. Pokój śpi spkojnie, spoczywa w pokoju.
I wszyscy są szczęśliwi.

czyżby?

okno mruży bardziej skrzydło prawego oka. podejrzliwie unosi ramę.
pokój burzy się.

Wystarczyło skłamać.
Jesteś wolna.