piątek, 28 maja 2010

cień


Deszczowe dni były dobre. Postać czająca się w sklepowych witrynach i lustrzanych ścianach spływała wraz z kroplami deszczu. Rozmazane rysy twarzy, rozmyte kontury sylwetki rodziły iluzję ucieczki od tożsamości. Rozcieńczone odcienie osobowości spływające do kałuży jawiły się jako mniej groźne.
A później wzeszło słońce.

sobota, 17 kwietnia 2010

odbiór


ksz ksz
lubię ksz ksz
wychodzimy z trzasków
tsz tsz
          (broń boże nie
cz cz)!
tsz tsz
no chodź
roztrzaskamy się już na początku
a
później będziemy brzęczeć odłamkami
śmiesznie i dźwięcznie
aż nas
ktoś zmiecie z podłogi

poniedziałek, 29 marca 2010

wyznanie wiary


impulsowo wdzierasz sie w życie
otwierasz ogniste korytarze
przeszywasz ciało
wzniecając niegasnące drżenie
a ja
bezwolna
poddana rezonansowej częstotliwości krwi
nie widzę
spienionej fali tsunami
nieubłaganie i cierpliwie zmywającej kurz
wszelkiego istnienia

ale wierzę
że w ostatniej chwili ukoisz nienasycenie
gnieżdżące się
w każdej komórce ciała
w każdym włóknie myśli
w każdej prawoskrętnej literze projektu
Twoje dłonie
Twoje skronie
to wystarczy

sobota, 27 marca 2010

bo drzewo jest metaforą wszystkiego


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
w pajęczej sieci ciszy
dotykam delikatnych ścian budowanych w oparciu o konary drzew
najpiękniejsza jest delikatność mocnych włókien
widzisz
można
mocno
i
lekko
jednocześnie
tylko trzeba znaleźć dobre miejsce
pełne światła i cienia
pełne kwantów ciepła i kropli wilgoci
w takim miejscu można tkać
ażurową konstrukcję intymności
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

wtorek, 23 lutego 2010

...


Tkwię między liniami papilarnymi rzeczywistości. W zawiłym labiryncie cykli i niepowtarzalności. Zgodnie z przepowiednią w południe wszystkie korytarze zapętlą się.
ciekawe co się wtedy stanie z wyrytymi w ścianach śladami mojej tożsamości…

poniedziałek, 22 lutego 2010

cieplej


pomruk schwytany w dłonie
jak trzepoczący motyl pamięci

i choć ulotne drżenie zamiera
ciepłe wspomnienie wsiąka w skórę
wibruje w głowie zanurzonej w ciszy

a kiedy zauważam między kciukiem i nadgarstkiem trwały ślad
- maleńką sygnaturkę
ciepło spływa do rozciągniętych w uśmiechu kącików ust

sobota, 20 lutego 2010

reakcja łańcuchowa


spójrz
nowa biżuteria
łańcuszek ze zdarzeń
nie ze słów

uważaj
przerwanie przyniesie nieszczęście
jeśli odważysz się powiesić na nim
rosnący kryształ serca

niedziela, 31 stycznia 2010

*

Mam fatalną pamięć.
Czasami zapominam zapomnieć.

rozpraszanie


Ściskam w pięści ostatnią garstkę mgły.
Trzymam ją na najjaśniejszą godzinę –
- tę tuż po doznaniu olśnienia.
Uwolnię wtedy, by zyskać chwilę wytchnienia -
moment absolutnego bezmyślenia.

sobota, 16 stycznia 2010

przezroczystość bytu


Śni mi się długi korytarz. Na ścianach w ogromnych ramach wiszą wszystkie moje sny. Gdy nocom brakuje zapamiętanych majaczeń umysłu, zastępuje się je lustrami. W efekcie zjawy niejawy mieszają się ze sobą a przeszłość nabiera pozornej głębi.
Śni mi się niekończący się korytarz. Na ścianach w ogromnych ramach wiszą zwierciadła. Wszystkie odbijają pustkę, która spiętrza się z każdym kolejnym krokiem odliczanym z dokładnością do nieskończoności.

/Wolałabym śnić ten sen we śnie./

czwartek, 7 stycznia 2010

.~*


Masz rację. Jestem kropką, ale umniejszasz moje znaczenie.

Jestem maksymalną kondensacją, nieskończoną gęstością.
Jestem brakiem przestrzeni, której tak łaknę.

         (stworzyć przestrzeń i dowiązać do niej
         czas
         spleść wstążki..)

Jestem czystą potencją, światłem nienarodzonym.
Jestem wszechświatem, który nie wydał jeszcze pierwszego krzyku.

Zanim się obejrzysz, ten abstrakcyjny, nieistniejący punkcik rozrośnie się.
Już teraz pęcznieje.

.

*

Bez drżeń i bojaźni rodzą się światy

         (bez.. zawsze ten bez..)

Są wybuchem gniewu i pasji. Furią sprzeciwu wydartą z otchłani spokoju.
Dalej jest już tylko brak granic.

poniedziałek, 4 stycznia 2010

„`


Zamykam oczy i w ciemnościach słucham rzeczywistości. Jestem z nią tak zgrana, że nie muszę słyszeć samej siebie. Dostrajam się na innych poziomach. Zanurzona w muzyce tańczę jak szalona. Kolejne wibracje dźwięków dostarczają precyzyjnie odmierzonych porcji tlenu podsycających ogień. Zewsząd wyrastają wzory z pasją przebijające się w trzeci wymiar. Płomieniste stwory, których kształty zmieniają się tak szybko, że ledwie majaczą na granicy rozpoznania, tańczą wokół mnie. Ich wykrzywione żarem kończyny prowadzą moje ciało. Jęzory ognia liżace skórę otwierają nowe korytarze drżenia.
Pożar pożera kolejne włókna ciemności obficie porastające świat po wewnętrznej stronie powiek.
Nie pamiętam, by kiedykolwiek w środku tak głośno dudnił ciężki, diaboliczny śmiech.